Zacznę lekko filozoficznie, bo czemu by nie? 🙂
Marta Najmowicz – lat 7, 16, 21, 30, 45, 69 i 80+ – zależy od dnia i nastroju.
Najpierw miałam zostać weterynarzem (ale okazało się, że poza głaskaniem zwierzątek trzeba je także operować). Potem miałam być dziennikarką, tancerką, podróżniczką, pisarką bajek dla dzieci. 🙂
W liceum miałam zostać grafikiem ale nie wiedziałam jak zacząć, więc zaczęłam strzelać. Zdjęcia. Natura, wymyślne portrety znajomych, wszystko co mnie zaciekawiło. Potem zaczęłam strzelać z broni palnej, i z łuku. Nawet nieźle mi szło, wygrywałam medale i puchary. W między czasie wpadłam w sidła militari. Po maturze postanowiłam pójść do wojska ale najpierw na uczelnię i tak wylądowałam w Warszawie na Akademii Obrony Narodowej [obecnie Akademia Sztuki Wojennej].
Nigdy nie myślałam o tym, by zostać malarką. Dla mnie taki zawód nie istniał. Po prostu jak ktoś maluje, to maluje, tak samo jak ktoś jest wege albo i nie. To chyba oczywiste?
W życiu robiłam przeróżne rzeczy, jest ich tyle, że czasem łapię się za głowę „kiedy ja to zrobiłam?„.
Odpowiedzią na moje szalone poczynania jest nigdy niekończący się głód poznawczy (jedzeniowy też czasem:D). Chcę przeżywać, doświadczać, poznawać. Chcę iść i się potykać, a potem powstawać i biec. Zatrzymywać się i leżeć. Latać.
Kiedyś miałam wiele zahamowań, które częściowo zapoczątkowało środowisko, w którym się wychowywałam, a następnie sama (świadomie i nieświadomie) narzucałam sobie różne schematy.
Aż pewnego dnia [wybuch/werble] pewna osoba znając mnie kilka miesięcy, stwierdziła: „Marta, jesteś artystką!’.
Niby banalny tekst, który mógłby rzucić każdy przy sprzyjającej okazji. A jednak. W ułamku sekundy strzeliła we mnie retrospekcja całego mojego życia i tego co zawsze po prostu robiałam – tworzyłam.
Przez dość długi czas bardzo ostrożnie stąpałam po ścieżce potencjalnej artystyczności, coraz bardziej zawstydzona stwierdzeniami rzucanymi w moim kierunku: „jak ładnie„, „ej, super Ci to wyszło„, „wow, sama to namalowałaś?!„. To naprawdę długo trwało, zanim odważyłam się udostępnić w internetach coś co namalowałam, a potem poleciało. Stworzyłam dedykowaną stronę na Facebook’u, Instagramie. Pierwsze wernisaże, aukcje, sprzedane obrazy i obrazy na zamówienie.
Dzisiaj powiem tak: a niech się dzieje. 😉
Ostatnio dodane